O szkole w szponach ocen

Pusty hol szkolny

O szkole w szponach ocen

Co dostałem? Kiedy można to poprawić? Czyli o szkole w szponach ocen.

Oceny towarzyszą nam przez całe życie, oceniani jesteśmy wszyscy od samych narodzin aż do śmierci. Już jako niemowlęta dostajemy punkty w skali Apgar, a z czasem podlegamy kolejnym kryteriom klasyfikującym człowieka w obszarze normy lub poza nią. Ponadto któż z nas nie słyszał komentarzy mniej lub bardziej zachwyconych ciotek pochylonych nad wózkiem dziecięcym, któż z nas nie spotkał się z etykietką to dobrze/źle wychowane dziecko, któż nie słyszał wskazówek odnośnie do tego, jak powinien żyć? Takich przykładów można by mnożyć bez końca. Wszędzie i zawsze jesteśmy wystawieni na opinię innych na nasz temat. 

Ocenianie jest też – co oczywiste – domeną szkoły. Podlegają mu nie tylko uczniowie, ale i dyrekcja, nauczyciele, rodzice. To od nas zależy, jakie będziemy mieć do tych ocen podejście, w jakim stopniu staną się one dla nas ważne i będą miały wpływ na nasze postępowanie. Bo o ile przyjmowanie pozytywnych opinii to sama przyjemność, o tyle trudniejsza jest akceptacja negatywnych sądów. Na szczęście zawsze możemy się z nimi nie zgodzić i motywację do dalszych działań odnaleźć w sobie. 

Motywacja to właściwie kluczowe pojęcie nierozerwalnie związane z ocenianiem. Ocena – szczególnie ta szkolna – ma informować ucznia o jego stanie wiedzy i poziomie umiejętności oraz motywować go do podejmowania kolejnych przedsięwzięć. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza będąc nauczycielem, czyli osobą, dla której wystawianie stopni to chleb powszedni. Jaki więc realny wpływ ma ocena na motywację ucznia? Na ile zawarta w niej informacja jest dla niego czytelna? 

Myślę, że wielu nauczycieli dostrzegło w swej pracy paradoks zamknięcia osoby, jej predyspozycji i zdolności w jednej z cyfr sześciostopniowej skali.  Myślę, że wielu uczniów poczuło się w swym życiu niesprawiedliwie ocenionymi i wielu nie zrozumiało, dlaczego otrzymało taki, a nie inny stopień. 

Ocena szkolna w swej definicji musi być jawna, sprawiedliwa i obiektywna. Młody człowiek ma więc prawo do zrozumienia, co spowodowało, że otrzymał dany stopień. Pomocne wydają się tu być jasne kryteria oceniania oraz wszelkie klucze odpowiedzi z dokładnie podaną punktacją. Jednak czy wtedy ocena będzie rzeczywiście sprawiedliwa? Czy nie okaże się, że ten uczeń, który przygotowywał się do egzaminu długo i sumiennie, otrzyma niższą ocenę od tego, któremu po postu udało się wstrzelić w klucz”?

Z drugiej strony ocenienie według tabel z kryteriami pozwala nauczycielowi uniknąć różnych tzw. pułapek ocenienia. Na wystawienie stopni ma bowiem wpływ wiele czynników – to, jak się dzisiaj czujemy, na ile jesteśmy zmęczeni, którą pracę z kolei poprawiamy, jak jej autor wypada na tle klasy itp. By być profesjonalistą w swym fachu, musimy na ocenianie poświęcić więc sporo czasu. Po pierwsze, by wyzbyć się wszystkich zależności, którym niestety ulegamy, by oczyścić ocenę z wszelkich uprzedzeń i przekonań, by umieć rzeczywiście ocenić nie ucznia, ale jego pracę i jej efekt. Po drugie po to, by móc każdą ocenę uzasadnić w oparciu o konkretne przesłanki. Po trzecie wreszcie po to, by do stopnia dodać informację zwrotną dla ucznia. To tak naprawdę ona jest przecież dla niego najważniejsza, a w cyfrze nie mamy możliwości jej umieścić.

Aby dobrze skonstruować informacje zwrotną, warto pochylić się nie tylko nad niedociągnięciami, brakami i słabymi stronami pracy, ale właśnie nad tym, co się uczniowi udało. Najbardziej motywująca jest bowiem ocena pozytywna, warto więc w każdej z prac podopiecznych dostrzec coś, co można docenić. Szybciej i efektywniej buduje się bowiem na fundamencie niż w pustej przestrzeni.

Każdy źle znosi krytykę, nikt jej nie lubi. Umiejętność funkcjonalnego wykorzystania krytyki do własnych celów jest bardzo trudna do opanowania dla świadomego siebie dorosłego człowieka, a dla dziecka jest wręcz niemożliwa. Dlatego jeśli chcemy osiągnąć pozytywne cele, musimy budować na tym, co pozytywne, na tym, co dobre, a przy okazji mimochodem zająć się niedociągnięciami. Można to zrobić za pomocą (znanej pewnie wielu) metody kanapki, w myśl której gorzki plasterek krytyki wkładamy między polane lukrem pochwały. Zaczynamy i kończymy na plusach, o minusie jedynie wspominamy. Destruktywna krytyka niczego bowiem nie wnosi, daje jedynie do zrumienia dziecku, że jest nic niewarte i nie opłaca się starać, bo i tak nie zostanie to zauważone. 

Ważne więc by nasza ocena składała się z kilku elementów: informacji dotyczącej tego, co widzę w ogóle, konkretnych wskazań, co widzę w tym dobrego oraz co można poprawić i przede wszystkim wskazówek jak to zrobić. Dopiero tak skonstruowana informacja zwrotna może przynieść efekt w postaci poprawy nie tyle stopni, co stanu wiedzy i poziomu umiejętności ucznia. 

Oscylowanie między karami a nagrodami nie przynosi niczego dobrego. Człowiek uzależnia się od opinii innych na swój temat, pracuje jedynie w celu zdobycia profitu lub uniknięcia kary, pozostaje więc tylko zewnętrznie zmotywowany. Jeśli pozwolimy na to uczniowi, nie osiągnie on pożądanych efektów, nawet jeżeli w dzienniku będzie miał same piątki.

 Musimy zatem popracować nad tym, by stopień był jedynie stopniem, a dzieci uczyły się dla własnej korzyści i satysfakcji, nie utożsamiając się z oceną i nie będąc z nią utożsamianymi.