Rodzicu, wychowuj, zanim zrobią to za Ciebie inni

Rodzicu, wychowuj, zanim zrobią to za Ciebie inni

Kiedyś  na wychowanie dzieci mieli wpływ głównie ich rodzice i dziadkowie oraz koledzy ze szkoły czy spod bloku. Dziś zostali oni „wyręczeni” przez wysoko postawionych, inteligentnych i dobrze wykształconych specjalistów, a także tych, którzy czasami zbyt dokładnie przyswoili sobie „obowiązujące” normy.

Normy. No właśnie. Gdzie szukają ich dziś młodzi ludzie? Gdzie je znajdują, niekoniecznie ich szukając?

W mediach, w sieci, w reklamach, w filmie i na billboardzie. Wszędzie tam, gdzie kuszący, kolorowy i idealny świat.  Świat na wysoki połysk, bez smug i zabrudzeń, bez cellulitu i  zmarszczek, ale za to z szerokim wybielonym uśmiechem.

To właśnie „rzeczywistość”, do której próbują dopasować się młodzi ludzie. Już przecież w początkowych klasach szkoły podstawowej możemy zaobserwować pokazy mody, których nie powstydziłby się sam Versace. Rodzice, a potem i ich dzieci, przywiązują dziś ogromną wagę do wyglądu zewnętrznego. To, jakiej firmy nosi się spodnie, nierzadko decyduje o tym, z kim zawiera się przyjaźnie. Rzeczy materialne są często  wyznacznikiem naszego miejsca w społeczeństwie.

Więcej –  niestabilna sytuacja finansowa staje się współcześnie podstawą depresji lub przynajmniej poczucia wyobcowania. Nie każdy przecież (a nawet niewielu) pasuje do ideału spoglądającego na nas z billboardu czy ekranu telewizora.

Trzeba tu jednak wspomnieć, że ideał ten nie kończy się dziś tylko na fizyczności. Owszem, płaski brzuch, markowe ubrania i  nowy samochód z salonu stają się dla wielu celem, ale współcześnie pułap ideału chcemy osiągnąć i dalej – także na gruncie psychicznym. Dziś przecież trzeba być spełnionym, zadowolonym, bogatym, ale równocześnie zrelaksowanym człowiekiem, który regularnie spełnia swoje marzenia.

Co prawda w XXI wieku nikt już ślepo nie wierzy mediom i reklamie, a przynajmniej się do tego nie przyznaje. Dziś każdy zna funkcje komunikatów reklamowych  i wie, że te nie tylko przekazują informację o produkcie, ale przede wszystkim nakłaniają do jego zakupu. Nikt świadomie więc się nie nabiera, ale nieświadomie często jednak ulega manipulacji. Reklama nie jest bowiem obiektywna, pokazuje świat z jednej (korzystnej dla producenta) perspektywy. Bo czy gdyby nie reklama właśnie (i w ogóle media) ktoś z nas wiedziałby, że niejedzenie błonnika na śniadanie to niemal przestępstwo? Czy usunięcie plamy z  obrusu lub zwiększenie komfortu w czasie jazdy samochodem stałyby się rzeczywiście priorytetami? Media dają nam wiele gotowych rozwiązań na problemy i… wiele gotowych problemów. Najpierw sztucznie tworzą chorobę, a potem sprzedają na nią lekarstwo.

Warto o tym mówić głośno.

Młody człowiek, który chłonie ten sztucznie wykreowany obraz świata, bez trudu zauważy rozdźwięk między tym, co widzi w mediach, a tym, co widzi w domu czy w lustrze.  I choć dobrze zna specyfikę mediów, bo towarzyszą mu one od zawsze, choć wie, czym jest perswazja i manipulacja, to i tak – chcąc, nie chcąc- narażony jest na poczucie bycia gorszym.  Współcześni młodzi  wiedzą bowiem, że w reklamie są nakłaniani do kupna danego produktu, ale już  niekoniecznie świadomie rejestrują fakt, że dany produkt reklamuje im piękna kobieta, która właśnie wyznacza jakiś kanon, do którego  należy się dopasować, nie chcąc być wykluczonym. 

Musimy więc my – rodzice, wychowawcy i nauczyciele –  wpoić młodym prawdziwe wartości tak, by ci mogli skonfrontować świat zewnętrzny z własnym (stabilnym) wnętrzem. Musimy zadbać o to, by nasi podopieczni potrafili odróżnić kreację od rzeczywistości, by mając solidne podstawy i silny kręgosłup moralny, dokonywali świadomych wyborów, niekoniecznie zgodnych z tym, co założyli specjaliści od marketingu.