06 Gru Wartościowy dla siebie – wartościowym dla świata,
czyli jak nie
zniszczyć naszych dzieci przyszłych dorosłych
O ile piękniejszy byłby świat, gdyby ludzie byli dla siebie mili i życzliwi. O ile lepiej by się żyło, gdyby nasze relacje oparte były na symetrii. Gdybyśmy dostrzegali zawsze dobre intencje w działaniach innych ludzi, gdybyśmy sami zawsze działali w dobrej intencji. Gdybyśmy nie rozpamiętywali dawnych krzywd i potrafili prawdziwie wybaczyć ewentualne zranienia. Chyba każdy się ze mną zgodzi, że byłoby prościej i przyjemniej. Dlaczego więc tak nie jest?
Nasze życie niestety w dużej mierze rozgrywa się w naszych głowach. A w nich pełno uprzedzeń, niedopowiedzeń i do połowy pustych szklanek. O tym, że wszystko jest kwestią naszej interpretacji pisałam już tutaj, ale dziś o tym, skąd biorą się te interpretacje.
Ogromny wpływ ma na to poczucie naszej własnej wartości. I tu należy podkreślić różnicę między nim właśnie a pewnością siebie. To nie jest to samo.[1]
Wysokie poczucie własnej wartości to przekonanie, że jestem w porządku taki, jaki jestem, z tym, co umiem i czego nie umiem. Mam swoje zalety, ale i wady i akceptuję siebie w całej okazałości, bez zastrzeżeń (co oczywiście nie wyklucza pracy nad sobą, by pozbywać się wad).
Pewnym siebie można być np. w jakiejś dziedzinie. Jestem dobry w matematyce, znam się na tym i dobrze mi to wychodzi (dlatego właśnie jestem pewny siebie). Mogę Ci to wytłumaczyć, mogę nawet poprowadzić publiczny wykład na ten temat, pod warunkiem, że… mam wysokie poczucie własnej wartości. No właśnie. To, co tak naprawdę nas blokuje, to jego brak, to przekonanie, że jesteśmy gorsi od innych, że to, co chcemy przedsięwziąć jest ponad nasze siły.
Skąd biorą się te deficyty?
Niestety w dużym stopniu ma na to wpływ to, jak zostaliśmy wychowani.
Pierwszym najbardziej podstawowym czynnikiem jest krytyka. I to, że ta wyrażona wprost rani – nikt nie ma wątpliwości, ale ogromnie negatywny wpływ mają też pozornie neutralne wypowiedzi, które w gruncie rzeczy są oceniające. Gdy dziecko zapyta nas, czy się z nim pobawimy, a my odpowiemy, że nie, bo jesteśmy zajęci – podamy wówczas konkretną i nieoceniającą odpowiedź. Jednak gdy na to samo pytanie odpowiemy ze zniecierpliwieniem: „Nie widzisz, że jestem zajęty?”, damy dziecku do zrozumienia, że coś z nim jest nie tak, bo: „nie widzi, że jesteśmy zajęci”, bo jak zwykle przeszkadza i jego pytanie było nie na miejscu, bo powinno było się domyślić odpowiedzi itd. I choć to z pozoru tylko niuanse, mają one ogromy wpływ właśnie na budowanie poczucia własnej wartości u młodego człowieka.
Ale chwila – przecież my rodzice i nauczyciele musimy nasze dzieci wychować i nie wolno nam dawać przyzwolenia na wszystko. W takich sytuacjach z pomocą przychodzi krytyka konstruktywna, która odnosi się do czynów, a nie do osób, która jest delikatna, a nie jest wulgarna i napastliwa, która daje propozycję korzystnych rozwiązań problemu, a nie neguje dla samego faktu zanegowania.
Kolejnym czynnikiem obniżającym w naszych podopiecznych poczucie własnej wartości jest skrywanie prawdziwych emocji pod maską „wszystko w porządku”. Dziecko czuje, że coś jest nie tak i co najgorsze – zawsze obwinia za to siebie. Dlatego warto o tym pamiętać i nazywać swoje emocje wprost, podkreślając, że nie są spowodowane zachowaniem syna czy córki, ale na przykład problemami w pracy lub w związku. Młody człowiek będzie nam wdzięczny za prosty i szczery komunikat, bo nie będzie snuł domysłów i szukał winy w sobie.
Szczerość to kolejne słowo klucz. Kłamstwo usuwa bowiem grunt spod nóg każdemu – temu, kto je tworzy i temu, którego w to wikła. Dziecko wychowywane w kłamstwie będzie niestabilne, choćbyśmy za wszelką cenę chcieli je przed tym uchronić. Bądźmy więc prawdziwi – w swych zachowaniach, w swych emocjach (także tych negatywnych) – a udowodnimy dziecku, że to, iż czasami czuje się gorzej, że się gniewa czy smuci, nie jest niczym złym, jest normalne i… wartościowe tak samo, jak pozytywne uczucia.
Pamiętajmy też, że dzieci to ludzie, tyle że młodsi. Nie narzucajmy im więc bezwarunkowo własnego zdania, jeśli nie jest to naprawdę konieczne, ale gdy to możliwe stwórzmy okazję do dokonania jakiegoś wyboru. Inaczej nie nauczymy młodych ludzi odpowiedzialności za własne życie, za własne decyzje, gdy decyzjom tym nie pozwolimy zaistnieć.
Fakt, że to my dorośli najczęściej wszystkim zarządzamy prowadzi czasem do skrajności, kiedy nawet poniżamy naszych podopiecznych, tak naprawdę sami nie radząc sobie z własnymi emocjami. Takie postępowanie rujnuje wręcz poczucie własnej wartości u dzieci.
Mamy więc – jako rodzice i nauczyciele – duży wpływ na kształtowanie osobowości młodych ludzi i naprawdę możemy przyczynić się do wychowania przyszłych dorosłych pozbawionych uprzedzeń i zahamowań.
Nie zawsze jednak wszystko zależy od nas. Środowisko i media kształtujące „jedyny właściwy” obraz człowieka (o czym pisałam tutaj ) powodują, że utrwala się nam wizerunek nas samych odstających od normy, niepasujących do ogólnych wytycznych, czyli po prostu gorszych. I kiedy my dorośli ledwo zdajemy sobie sprawę z tego, jakiej manipulacji podlegamy, młodzi ludzie manipulacji tej nie dostrzegają często wcale.
Zatem znów nasza rola jako rodziców i nauczycieli w tym, by pomóc dzieciom wyznaczać jasne granice indywidualności i nauczyć jak nie ulegać wpływom z zewnątrz.
Dlaczego to wszystko takie ważne?
Bo ludzie pozbawieni poczucia własnej wartości, to ludzie, którzy przeżywają swe życie nie tak, jak chcą. Ludzie zablokowani, smutni, pełni uprzedzeń i wątpliwości. Ludzie, którzy bez przerwy przeglądają się w oczach innych, by potwierdzić sobie, że są coś warci. Ludzie, którzy bez pozytywnych ocen na swój temat nie są w stanie stworzyć pozytywnego obrazu samego siebie. Ludzie, którzy zawsze czują się gorsi, którzy zawsze będą się porównywać z innymi i wyciągać negatywne dla siebie wnioski. Ale to także ludzie, którzy innych poniżają, chcąc wywyższyć siebie. To wszyscy ci, od których usłyszymy, że oni mają lepiej, ładniej, korzystniej itd. tylko po to, byśmy w to uwierzyli, aby oni mogli rzeczywiście poczuć się tak, jak mówią.
André Stern podkreślał w jednym z wywiadów, że: „Jeśli będziemy kochali dzieci takie, jakimi są, świat stanie się lepszy. […] Jeśli zmienimy postawę wobec jednego dziecka, wtedy zmienia się postawa wobec wszystkich dzieci na świecie, także wobec tego zranionego dziecka, które [być może – przyp. aut.] nosimy w sobie”.[2]
Bez zaufania i miłości pozbawionej nagminnego stawiania warunków nie stworzymy przyjaznego i otwartego świata, bo nie ukształtujemy przyjaznych i otwartych jego mieszkańców.
„Ten, kto zna swoją wartość, nie potrzebuje potwierdzenia. Ten, kto czuje się ważny, nie umniejsza nikogo. Ten, kto jest naprawdę silny, pomaga wzrastać innym. Ten, kto jest szczęśliwy, pragnie szczęścia wszystkich”.
~ Dan J. Sanders
Wypełnijmy więc nasze braki i nie pozwólmy na nie naszym
dzieciom.
[1] Por. Jasper Juul, Zamiast wychowania, Wydawnictwo MiND, Podkowa Leśna 2016
[2] https://dziecisawazne.pl/kocham-cie-takim-jakim-jestes-moze-zmienic-swiat-rozmowa-z-andre-stern/?fbclid=IwAR18RAKTIlQKpVQZtgUo4LPczy0fZfG8UGIjr7lxS_N29LS4lLd-VWF_Nn4 dostęp: 12.11.2019 r.